News

Koncerty

Dyskografia

Publikacje

O mnie

Kontakt


daFake™

Linki

Jak powstają Twoje teksty?

Wywiad z Januszem Zdunkiem

premiera płyty "Jedzie"


Już 20 marca premiera nowej płyty "Jedzie" zespołu Janusz Zdunek+Marienburg. Z tej okazji spotkałem się z Januszem Zdunkiem, który opowiedział mi m.in. czemu płyta nazywa się "Jedzie", co wspólnego ma ta płyta z Chopinem, a także dokąd obecnie "jadą" Marienburg oraz on sam.


Rafał Polak: Kiedy możemy spodziewać się płyty "Jedzie" w sklepach?

Janusz Zdunek: "Jedzie" ukaże się 20 marca. Na stronie empik.com ruszyła już przedsprzedaż.

Dlaczego album nazywa się "Jedzie"?

Chciałem, żeby tytuł albumu był określeniem łączącym utwory z płyty w jedną całość. Połowa kompozycji zawiera w sobie właśnie słowo "jedzie". Bardzo mi się ono spodobało, tym bardziej, że szukałem wyrażenia, które czytane wraz z nazwą zespołu stworzy jeden ciąg znaczeniowy. I wyszło "Janusz Zdunek plus Marienburg jedzie".

Jaki utwór wybraliście na singiel?

Jest to "Oj nie". Zrobiliśmy do niego animowany teledysk, który jest dostępny w serwisie youtube.com. Teledysk zbudowany jest z przesuwających się obrazków wzorowanych na sztuce ludowej. Jego autorem jest człowiek podpisujący się jako jaz.

Czy planowane są koncerty promocyjne?

Koncerty na pewno będą, ale nie znam jeszcze konkretnych terminów.

Czym wg Ciebie płyta "Jedzie" różni się od poprzednich wydawnictw Marienburga?

"Jedzie" różni się od reszty wydawnictw tym, czym każda moja wcześniejsza płyta różniła się od swoich poprzedniczek - zawsze przy premierze albumu mam poczucie, że to jest najlepsza rzecz, jaką do tej pory nagrałem, materiał jest dojrzały i spójny, zagrany najlepiej, jak tylko można było w danym momencie zagrać.

Poza tym album "Jedzie" zbytnio nie różni się od poprzednich płyt. Nadal łączę elementy łatwo przyswajalne z rzeczami ciężkostrawnymi, łączę muzykę "niską" - taneczną, ludową, z "wysoką". Płyta nawiązuje do albumu "Pop Dom" poprzez wykorzystanie podobnych barw instrumentów.

Na płycie "Jedzie" urozmaiciliście nieco instrumentarium - pojawiają się sitarra, instrumenty perkusyjne, stary syntezator.

Sitarra to instrument, który powstał na potrzeby nagrania utworu "Jedzie Lab", jest to hybryda sitaru i gitary. Wypożyczyliśmy gitarę akustyczną od Arka Szymańskiego z S.P. Records, a Irek przestroił ją i grał w taki sposób, żeby uzyskać brzmienie podobne do sitaru. Instrumenty perkusyjne za pośrednictwem Kajetana Aronia wypożyczył nam artysta o pseudonimie Komar, za co mu bardzo dziękuję. Wielokrotnie preparowaliśmy też brzmienie perkusji, żeby dopasowywać ją do charakteru poszczególnych utworów.

Korzystałem z dwóch syntezatorów: Rolanda D-50, którego dostałem kiedyś od Kazika Staszewskiego oraz Korga M-500SP, którego dostałem od Rafała Bacy. A w warstwie trąbkowej korzystałem z brzmienia czystej trąbki, trąbki z tłumikiem oraz z dźwięku trąbki przepuszczonej przez urządzenia elektroniczne.

Czy tak jak na płycie "Miasto Nic" jesteś kompozytorem wszystkich utworów?

Tak, wszystkie kompozycje są moje.

Utwór "Trytony" powstał na początku lat 90-tych, skomponowałem go na cześć zespołu Trytony, który działał wtedy w Bydgoszczy. Tryton jest w muzyce bardzo ciekawym interwałem, tzw. charakterystycznym, wprowadzającym napięcie. Okazało się, że zespół Trytony nie ma w repertuarze utworu opartego o trytony, postanowiłem więc taki utwór skomponować. Przez wiele lat próbowałem tę kompozycję nagrać z różnymi składami, ale nie byłem zadowolony z efektów końcowych, dopiero teraz udało się to zrobić z Marienburgiem.

Z kolei "Jedzie Preludium" inspirowane jest "Preludium a-moll op. 28 nr 2" Fryderyka Chopina. Z okazji Roku Chopinowskiego na zlecenie firmy Polonia Records nagraliśmy przeróbkę "Preludium a-moll", która miała być wydana na składance poświęconej Chopinowi, jednak płyta ta do tej pory się nie ukazała. "Preludium a-moll" zrobiło na mnie tak duże wrażenie, że postanowiłem zrobić własny utwór nawiązujący do Chopina.

Utwór "Oj nie" jest w naszym repertuarze już od dawna, wcześniej nazywał się "Oj nie gub babko jabłka", przez wiele lat dojrzewał, zanim uznałem, że nadaje się do nagrania.

A kompozycja "Jedzie wolny" została skomponowana specjalnie na potrzeby filmu "Mocny człowiek".

W którym studiu nagrywaliście, kto był realizatorem tej płyty?

Tak jak w przypadku poprzedniej płyty nagrywaliśmy w Studiu S.P. Records, a realizatorem był Kajetan Aroń.

Bardzo cenię Kajetana, to jest najlepszy realizator, z jakim pracowałem w życiu. Miałem okazję poznać go przy okazji koncertów i nagrań Kultu. Bardzo mi odpowiada to, jak łączy estetykę rockową z estetyką jazzową i klasyczną. Czyli właściwie w realizacji nagrań Kajetan robi to, co ja robię w muzyce - nie wchodzę stricte w rocka ani stricte w jazz, mieszam je ze sobą.

A Studio S.P. Records jest w tej chwili najlepszym studiem, z jakiego możemy korzystać, jest po prostu dobre. Ważne jest też to, że świetnie zna je i czuje Kajetan, dzięki czemu nie musiał tracić czasu chociażby na ustawianie odsłuchów. To jest istotne, żeby nagrywać na sprzęcie i w miejscu, które się zna.

W serwisie youtube.com można obejrzeć film "making of" płyty "Jedzie", nagrany w tymże studiu.

Od nagrań do wydania płyty minął cały rok. Dlaczego to tak długo trwało?

Zależało mi na tym, żeby znaleźć profesjonalnego dystrybutora, ponieważ samo nagranie i wydanie płyty jest łatwe, natomiast ciężko później płytę wstawić do sklepów. Udało mi się nawiązać współpracę z firmą Moja, którą prowadzi Katarzyna Krauze-Pietrzak. Jest dystrybutorem m.in. płyt S.P. Records i Rockers Publishing. Dzięki współpracy z Moja jest możliwe wstawienie płyt do sieci Empik i innych dużych sklepów. Wiązało się to niestety z ustawieniem w dość długiej kolejce, stąd trzeba było czekać na premierę aż do tej pory. Nie wiem, czy współpraca z Moja znacząco polepszy sprzedaż, ale w interesie zespołu jest dotarcie do jak największej liczby odbiorców, nawet za cenę tak długiego oczekiwania na premierę.

Płyta "Jedzie" wydana została dzięki połączeniu sił Okno Records i naszego managementu Innova Concerts. Paweł Wierzbicki, szef Innova Concerts, zgodził się, żeby w taki sposób ją wydać. Ja, jako Okno Records zająłem się muzyką, a Paweł podpisywaniem umów.

Jakie są wasze, a także twoje, niezwiązane z Marienburgiem, plany na bliższą i dalszą przyszłość?

Przede wszystkim skupimy się na graniu koncertów promujących płytę "Jedzie" i na pokazach filmowych z muzyką na żywo do filmów "Symfonia zmysłów"/"Flesh and the Devil" oraz "Mocny człowiek". Jeśli pojawi się zlecenie na przygotowanie muzyki do innego filmu, to oczywiście z chęcią się tego podejmiemy.

Ja w najbliższym czasie mam zamiar zająć się projektem, który czeka już dość długo na realizację. Jest to trio z Przemkiem Borowieckim na perkusji i Adamem Stodolskim na kontrabasie. W 2009 roku, z inicjatywy Przemka, zagraliśmy w Sanoku na 8. Międzynarodowym Festiwalu Jazzowym "Jazz bez..." pod szyldem Janusz Zdunek + Minus. Obecnie projekt nosi nazwę Janusz Zdunek Adam Stodolski Przemek Borowiecki. Będzie to dla mnie swego rodzaju powrót do korzeni, muzyka będzie dużo bardziej improwizowana i nieprzewidywalna, niż w Marienburgu. Planujemy grać koncerty i wydać płytę.

Później chciałbym zająć się dużą orkiestrą, być może nawet dziewięcioosobową, ale chyba jest za wcześnie, by mówić o szczegółach.

A prywatnie za jakiś czas czeka mnie przeprowadzka z Malborka w okolice Warszawy.

Czy przeprowadzka wpłynie jakoś na działalność Marienburga?

Marienburg nie przestaje działać. Będę jeździł do Malborka na próby, jeśli będzie taka potrzeba, zresztą przez te kilka lat grania ze sobą na tyle nauczyliśmy się współpracować, że dużą część pracy nad materiałem możemy wykonać zdalnie przez internet i następnie, nawet podczas jednej próby, przygotować dość duży program.

W 2010 roku kilka razy wspominałeś, że zamierzacie wydać płytę koncertową. Prace nad nią były dość zaawansowane, ale ostatecznie zawiesiliście ten projekt. Co to był za materiał i dlaczego go nie wydaliście?

Płyta koncertowa faktycznie miała wyjść w 2010 roku. Jest zrobiona i nawet zmasterowana. Dostałem materiał z jednego z koncertów w klubie Firlej we Wrocławiu [11.04.2008 - przyp. RP], graliśmy wtedy na festiwalu Energia Dźwięku. Skoro zostało to nagrane, wyszło dobrze, więc w euforii stwierdziłem, że wydajemy płytę koncertową.

Potem pojawił się pomysł, by wybrać najbardziej udane fragmenty, około 40 minut i wydać na płycie winylowej. Materiał bardzo podobny do tego, który jest na płycie "Miasto Nic", bo są to właściwie te same utwory, tylko w innych wersjach. Format kolekcjonerski, mały nakład. Jak ktoś się pytał o najbliższe plany, mówiłem, że płyta zaraz wychodzi, że już wszystko załatwione, ale okazało się, że wydanie płyty LP jest dużo droższe niż CD i zawiesiliśmy pomysł.

data publikacji: 11 marca 2012 r.

do góry